niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 1 ''Masz może pożyczyć cukier''

Budzik zadzwonił punkt siódma trzydzieści, no tak to dzisiaj poznam jak to Kamil mówił "cały skoczny świat". Z jednej strony nawet ciesze się że zapoznam się z  jego królestwo, z drugiej strony jednak obawiam się jak będą mnie postrzegać skoczkowie, ale w szczególności boje się tych szeptów za moimi plecami. Niestety teraz już nie ma odwrotu, wszystko jest już zarezerwowane, nawet trener się zgodził, co graniczy z cudem.
Przeciągnęłam się leniwie, no cóż trzeba wstać i się ogarnąć w końcu muszę "jakoś" wyglądać. Całe szczęście że wczoraj się spakowałam,  bo dzisiaj za nic w świecie by mi się nie chciało. Taaaak jestem strasznym leniem i do tego jakby było mało zapominalskim leniem, fajnie to brzmi zapominalski leń.  Dobra rusz dupę Laura,  bo nikt na ciebie nie będzie czekał. Takim o to sposobem zmotywowałam się do wzięcia się w garść. Po wykonaniu wszystkich czynności, które pomogły mi w tym, aby wyglądać jak człowiek i zjedzeniu "obfitego" śniadania, zostało mi pięć minut do przyjazdu Kamila. Pognałam na górę po walizkę oraz kurtkę (dostałam od Kamila taką samą w jakiej chodzi drużyna polski, nie chciałam jej przyjąć, bo uznałam że to nie jest potrzebne i będę się rzucać w oczy, no ale w końcu mu uległam). Po chwili byłam już gotowa do wyjścia, spojrzałam w lustro moje ciemne sięgające prawie do pasa włosy spływały mi po ramionach, przydałby się je obciąć...
-Do twarzy ci w tym kanarkowym kolorze, na pewno zawrócisz tym wszystkim skoczkom w głowie, ale to nawet dobrze oni będą za tobą latać w wywieszonym językiem, a Kamil i spółka będzie wygrywał.
-Mamoo..!- spojrzałam na moją rodzicielkę kręcąc głową z niedowierzania.
-Tak prawda, wyrosłaś na piękna kobietę każdy ci to przyzna, wiadomo po kim odziedziczyłaś urodę.- rzekła puszczając przy tym oczko. 

-Wszyscy polecą na mój kościsty tyłek- powiedziałam teatralnym tonem. 
-Kamil już przyjechał.- krzyknął tata z salonu.
-No to cześć wam!-powiedziałam kierując się w stronę drzwi. 

-Cześć. -odpowiedzieli równocześnie- Baw się dobrze!- dodała jeszcze mama. Na odchodne  posłałam im promienny uśmiech. Udałam się w stronę samochodu Kamila, na miejscu pasażera siedziała natomiast Ewa, która wyszczerzyła się na mój widok. Wpakowałam torbę do bagażnika, a sama wgramoliłam się do auta. 
-Heeej!-przywitałam się z nimi. 
-No siemka siostrzyczko.-odpowiedział mi Kamil. 
-Jak tam samopoczucie, cieszysz się że poznasz tych wszystkich przystojniaków?-zagadnęła mnie Ewa. 
-Kadrę Polski przecież znam....-powiedziałam ironicznie.
-Oj nie przesadzaj jest dużo przystojnych skoczków zagranicznych.- powiedziała.
-No może nie są tak bardzo przystojni jak my, ale jest kilku.-dodał Kamil. 
-Skoro tak twierdzisz to będę musiała się dokładnie rozejrzeć, może znajdę coś dla siebie.- mówiąc to dusiłam się ze śmiechu. Reszta drogi przebiegła nam w milczeniu. Gdy dojechaliśmy na lotnisko wszyscy skoczkowie już czekali, a przynajmniej tak mi się wydawało. Poczułam niemiły uścisk w żołądku, stresowałam się? Chyba tak, niby się z nimi znałam, ale z żadnym nie rozmawiałam dłużej niż pięć minut nie licząc Piotrka Żyły, który jest strasznym gadułą. Niepewnie ruszyłam razem z bratem w stronę skoczków, większość z nich patrzyła w naszą stronę.
-Księciunio jak zawszę spóźniony!-krzyknął z oddali Janek Ziobro.
-Muszę Cię uświadomić, że tym razem jestem punktualnie.-odgryzł się Kamil.

-Laura! Jak ja cię dawno nie widziałem!-niespodziewanie podbiegł Piotrek, tuląc mnie do siebie.
-Trochę czasu zleciało.
-Trochę? Prawie rok cię nie widziałem, a ty mówisz, że trochę. To jest szmat czasu. -oburzył się.-Powiem ci, że wydoroślałaś-mówiąc to zrobił dziwny gest ręką, pokazując na biust. Gdy zrozumiałam o co mu chodzi wybuchłam niepohamowanym śmiechem, aż Kruczek się na nas spojrzała.
-Tee, teee nie dla psa kiełbas. Proszę mi tu nie podrywać siostry!-pogroził palcem Kamil.
-Ja wcale jej nie podrywam, stwierdzam fakty po prostu. A tak w ogóle to będziemy musieli ją bronić przed tymi młodymi, na pewno będą mieli na nią chrapkę.-jak ja mam z nimi spędzić tyle czasu to z pewnością do domu normalna nie wrócę, będą musieli mnie  odstawić do psychiatryka.
-Rodzice by mnie zabili gdyby przyprowadziła do domu jakiegoś chłoptasia, więc jesteśmy na to skazani. -spojrzałam na Janka, a ten posłał mi promienny uśmiech i podszedł do mnie.

-Co ty taka nie w sosie?-zapytał
-Wydaje ci się.

- Aaaa wiem boisz się tych młodych.-puścił mi oczko.
-Trochę się obawiam, ale wiem że Piotrek i Kamil mnie obronią.-usłyszawszy moje słowa wybuch śmiechem, a ja mu zawtórowałam. Po chwili podszedł do nas Maciej Kot, Krzysiu Biegun oraz Klemens Murańka. Z dwoma pierwszymi się znałam, a z ostatnim nigdy nie miałam do czynienia. Jak przystało na dżentelmena, Klemens się przedstawił jako pierwszy mierząc mnie przy tym wzrokiem.
-Jesteś nową dziewczyną Janka?-skierował do mnie pytanie. Wszyscy zaryczeliśmy ze śmiechu, a biedny Klimek stał i nie wiedział o co chodzi. Ludzie patrzyli na nas z politowanie widząc nasze zachowanie. Natychmiast podszedł do nas Kamil z Piotrkiem.
-Z czego wy się tak śmiejecie, ludzie się na was gapią.-rzekł Kamil, patrząc na nas ze współczuciem.
-Chciałbym wam przedstawić moją nową dziewczynę, Laura Stoch! Niezła sztuka, prawda?!-powiedział mój nowy chłopak zanosząc się śmiechem. 

-Dlaczego zawsze o wszystkim dowiaduję się ostatni.-oburzył się Piotrek.
-Widzisz, źle mnie braciszku bronisz przed tymi młodymi.
-To ty jesteś siostrą Kamila?-zapytał w końcu Klemens.

-A co nie jesteśmy do siebie podobni?-chłopak kompletnie się zawstydził i bąknął ciche ''sorry nie wiedziałem''. Gdy opowiedzieliśmy o co chodzi Kamilowi i Wiewiórowi również zanosili się ze śmiechu. W samolocie siedziałam po między Maćkiem a Jankiem, na nudę z nim nie można narzekać. Pozytywne chłopaki z nich, bardzo ich polubiłam. Lot przebiegł spokojnie. W hotelu ogarnęłam, że nie wiem jak to będzie z pokojami, czy będę go z kimś dzieliła lub czy będę sam. Już miałam pytać się Kamila jak to ma wyglądać, ale ten mnie uprzedził.
-Słuchaj Laura, masz tu klucz.Pokój jest jednoosobowy.-już cała w skowronkach miała udać się na poszukiwanie mojego lokum, ale Kamil mnie zatrzymał.
-Jest jeden minus. Ten pokój masz po miedzy kadrą Niemiec, a kadrą Austrii.-miałam wrażenie że się przesłyszałam, tego mi jeszcze brakowało. Będę miała cudowne towarzystwo.
-I nic nie da się zrobić?-zapytałam po krótkiej chwili.
-Niestety nie.-odeszłam bez słowa, udając się w stronę windy, na całe szczęście była pusta. Na kluczach widniał napis ''378'', tak bardzo nie chciałam się rzucać w oczy, a tu takie coś mnie spotkało. Jeszcze ta nieszczęsna kurtka, w pośpiechu ją zdjęłam żeby nikt czasem nie zauważył, że jestem w jakikolwiek sposób powiązana z polskimi skoczkami. Po kilku minutach poszukiwań znalazłam pokój o numerze 378, marzyłam tylko o tym żeby położyć się na łóżku i zasnąć. Tak, teraz to było mi potrzebne, ale niestety nie było mi to dane. Klucz zaciął się w zamku, myślałam że wyjdę z siebie. Siłowała się z nim od dobrych dwudziestu minut, a on nawet nie drgnął. Chciało mi się płakać, zawsze mi się przytrafiają takie historie, a na dodatek tu jednej żywej duszy nie ma, która mogłaby mi pomóc. Nawet mógłby to być jakiś szkaradny Niemiec czy Austryjak, w tej chwili było mi to już obojętne, byleby mi ktoś pomógł z tym gównem. Zaczęłam mówić już niecenzuralne słowa, gdy nagle usłyszałam męski głos za sobą.
-Może w czymś pomóc.-natychmiast się odwróciła spojrzałam na niego wzrokiem typu ''mój wybawco'', był to bardzo przystojny chłopak, podejrzewam że w moim wieku. Rozpoznawałam go, był skoczkiem tylko jak on się nazywał.....aaa wiem Wellinger.
-Gdybyś mógł.-powiedziałam zrezygnowana. Otworzenie drzwi zajęło mu dosłownie parę sekund.
-Gotowe.-rzekł, posyłając mi zabójczy uśmiech.
-Dziękuje, gdyby nie ty spałabym na pewno na wycieraczce.-mówiąc to odwzajemniłam jego uśmiech. 

-Mogłem ci nie otwierać tych drzwi, lepiej jakbym zaproponował ci nocleg u mnie w pokoju. Andreas jestem.-znowu ten uśmiech, ale już nasza rozmowa przestawała mi się podobać, śmierdziało mi tu na odległość podrywem. 
-Laura.-uścisnęliśmy sobie ręce. W oddali dało się usłyszeć jakieś głosy.
-Zobacz Richard, my tu tachamy te wszystkie torby i walizki, a ten sobie laskę wyrywa.-podeszło do nas dwóch młodych Niemców, rozpoznawałam ich, bo przecież są to rywale Kamila.
-Jestem Marinus, a to Richard.- wskazał palcem na stojącego obok chłopaka.
-Laura.-przedstawiłam się grzecznie, posyłając im wymuszony uśmiech.
-Co tu robisz Laulo?-zapytał Marinus dziwnie wypowiadając moje imię. Resztkami sił powstrzymywałam się od śmiechu.
-Jak to co, to chyba normalne, że przyjechała kibicować. Marinus twoja inteligencja czasem mnie przeraża.-powiedział Andreas, to było chamskie zachowanie z jego strony. Mam już po dziurki w nosie tych Niemców.
-Przepraszam was, ale trochę nie mam czasu.-rzekłam, zamykając drzwi. Usłyszałam jeszcze głos Andreas ''wszystko zepsuliście, musicie mi zawsze płoszyć laski?!''. Co za arogancki podrywacz, fakt  może jest przystojny, ale to nie zmienia faktu, że jest zarozumiały, a takich typów nie lubię najbardziej. W jednej sekundzie ległam na łóżko, właśnie tego pragnęłam takiej błogiej ciszy. Odpływałam do krainy Morfeusza, ale oczywiście mój trans musiało przerwać pukanie do drzwi. Czy ja nie mogę mieć chwili spokoju? Otworzyłam je i i zobaczyłam za nimi nie kogo innego jak Andreasa Wellingera. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a w oddali usłyszałam śmiechy rozejrzałam się po korytarzu i zobaczyłam kilku ''chowających'' się Niemców.
-Słucham?-zapytałam już lekko podenerwowana zaistniałą sytuacją
-Masz może pożyczyć cukier?-wydusił, powstrzymując się od śmiechu. Czy jego do reszty pogięło. Chciałam mu zamknąć przed nosem drzwi, ale ten podłożył nogę i niestety nie udało mi się tego zrobić. 

-Czego ty chcesz?!
-No masz ten cukier?-zapytał już całkiem poważnym tonem. 

-Nie mam żadnego cukru. Daj mi spokój, okey.-chciałam jeszcze dodać, ''bo jak mi nie dasz to zaraz ci przywalę'', ale ostatecznie się powstrzymałam. 
-Kurczę, no to szkoda, a może dasz mi swój numer telefon.-teraz wszystko zrozumiałam, to był po prostu tani podryw. 
-A nie przyszło ci do głowy, że może nie używam telefonu?-zapytałam z rozbawieniem.
-Jakiś telefon leży u ciebie na łóżko i śmiem twierdzić, że to twój telefon. Mam rację?
-Bystry jesteś, przechytrzyłeś mnie.-mówiąc to zrobiłam kwaśną minę. 
-No to jak, dasz ten numer?.-widziałam w jego oczach pewność siebie, oparł  się nonszalancko o futrynę.
-Nie.-mówiąc to użyłam najsłodszego głosu jakiego mogłam, zamykając mu przed samym nosem drzwi. Wybacz Andi, ale nie zyskałeś mojej sympatii. Po raz kolejny próbowałam zasnąć, ale i tym razem nie było mi dane, znów usłyszałam dobijanie się do drzwi. Przyrzekam zabije Wellingera, uduszę go. Otworzyłam z impetem drzwi.
-Nie mam żadnego cukru, na pewno nie dostaniesz ode mnie numeru, nie działają na mnie twoje sztuczki! Namolny arogancki podrywaczu! Wypierdalaj mi stąd grzecznie, bo nie ręczę za siebie!!!-gdy podniosłam wzrok na osobę stojącą w drzwiach, zrobiło mi się głupio. To był Janek i Maciek, jezu czy ja zawsze muszę się tak zbłaźnić? Patrzyli na mnie z otwartymi ustami, nie znali mnie od tej strony.
-Przepraszam chłopaki, przyczepił się taki jeden i myślałam, że to on.-rzekłam próbując wyjść z twarzą z zaistniałej sytuacji, ruchem ręki zaprosiłam ich do środka. 
-Który to? Zaraz mu obijemy mordę, prawda Maciek?-powiedział Janek
-Tak będzie leżał i kwiczał.
-W to nie wątpię. Co was do mnie sprowadza?-nie chciałam już rozmawiać o tym palancie.
-Nie zmieniaj tematu mała. Mów kto to, teraz, zaraz, już!
-Spokojnie Janek, to jest nie groźny typ.-powiedziawszy to wyszczerzyłam się do niego 
-Niech zgadnę to był jeden z Niemców, prawda?-zagadnął Maciek. Wypuściłam głośno powietrze ustami i pokiwałam głową.
-A ja już wiem kto!-klasnął w dłonie Janke.-Skoro to Niemiec, to na pewno Andreas Wellinger.
-Wyjąłeś mi to z ust, stary.-rzekł Maciek.
-Emmm...tylko nikomu nie mówcie o tym.-nie chciałam żeby chodziły plotki, że jakiś durny Niemiec się do mnie mizdrzył i żeby Kamil się o tym dowiedział. On był straszny gdy jakikolwiek chłopak się do mnie zbliżał. 

-Masz nasze słowo! A teraz ubieraj kurtkę, buty i co tam jeszcze chcesz, idziemy na skocznie, musimy cię po niej dokładnie oprowadzić.-fajnie, moje plany legły w gruzach, ciepłe łóżeczko żegnaj. Niechętnie zaczęłam się ubierać. 
-A nie możemy tego zrobić jutro, zmęczona jestem trochę.-próbowałam się jeszcze jakoś wykręcić.
-Jutro nie będzie czasu, a teraz mamy wolne, także ruszaj dupę, mała.-rozkazał mi Maciek. 
-A tak w ogóle, dlaczego wy na mnie mówicie mała?!-no wczesna jesteś Laura, skarciłam się w myślach.
-Bo jesteś mała, drobna. Taka nasza kruszynka.-wytłumaczył Janek. Prychnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. 
Szliśmy wolnym krokiem w kierunku skoczni, nawet jedna fanka poprosiła chłopaków o autograf. Nikt mi się szczególnie jakoś nie przyglądał, dopiero na terenie skoczni zaczęła się dla mnie męczarnia. Byli tam Słoweńcy i Austryjacy, dziwnie nam się przyglądali, od zawsze nie lubiłam jak ktoś się mi przyglądał.
-W tej kurtce rzucam się w oczy.-powiedziałam w końcu do chłopaków, na co oni się tylko zaśmiali.
-Laura, nawet jakbyś nie miała tej kurtki na sobie to byś się rzucała w oczy. Twoja uroda się rzuca w oczy, nie ukrywajmy podobasz się mężczyzną.-wyjaśnił Maciek, na co ja parsknęłam śmiechem. Chłopaki poszli po herbatę dla mnie, bo Janek stwierdził, że jestem blada jak trup i powinnam się napić czegoś ciepłego. Chciałam iść z nim, ale oni się uparli, żebym została. Siedziałam na ławce obserwując rozgrzewających się Austryjaków i Słoweńców, grali razem w piłkę siatkową. Szczęście w jednej kwestii dzisiaj mi dopisało, nie było tu Niemców. Jeden z rozgrzewających chłopaków nawet się do mnie uśmiechnął, a ja również uniosłam kącik ust. Zapatrzyłam się na góry i w pewnej chwili usłyszałam głośny krzyk ''uważaj'', piłka leciała w prost na mnie całe szczęście miałam dobry refleks i cudem ominęłam trafienia. Jeden ze skoczków, za pewne winowajca zdarzenia podszedł do mnie, był to Stefan Kraft.
-Nic ci nie jest?-zapytał drapiąc się po głowie. 
-Nie, jest okey.-odpowiedziała posyłając mu uśmiech.
-Przepraszam, to nie było celowe. Może chcesz z nami zagrać, brakuje nam jednej osoby.-zaproponował. Jeden ze skoczków krzyknął ''Kraft i tak ci się nie uda''.
-Nie, czekam na kogoś, ale dziękuje za zaproszenie. 
-Szkoda, ale jak coś to w każdej chwili możesz do nas dołączyć.-posłał mi ostatni uśmiech i wrócił do gry. Byłam z siebie za dowolna, że wszystkich skoczków rozpoznawałam, często nie mam czasu oglądać skoków. W tym sezonie bardzo mało oglądałam, z braku czasu, ale również powodem było to, że Kamil nie startował. Lubiłam skoki narciarski, ale zawszę jak się odbywają to mam trening, no ale coś za coś. Po jakiś pięciu minutach zmierzał do mnie Maciek z Jankiem, nie mieli herbaty co mnie nawet ucieszyło. 
-Nigdzie nie mogliśmy znaleźć żadnej butki z napojami. Wybacz Laura.-usprawiedliwił się Maciek. 
-Ej chłopaki gracie z nami?! Brakuje nam dwóch osób, bo Michi się zmęczył.-na co wszyscy się zaśmiali, powiedział do Gregor Schlierenzauer. Tego skoczka akurat każdy chyba bez problemu rozpoznawał, sława światowego formatu. Powiedziałam moim towarzyszą żeby poszli, uwielbiam sobie tak posiedzieć na świeżym powietrzu więc nie miała nic przeciwko. Dosiadł się do mnie Michael, zmierzyłam go wzrokiem. Hmmm..nawet w moim typie pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem. Siedzieliśmy tak ani jedno ani drugie się nie odzywało, pomijając fakt, że nawet się sobie nie przedstawiliśmy. 
-Należysz do sztabu szkoleniowego?-zapytał w końcu, przestraszyłam się trochę, bo zrobił to tak niespodziewanie. Spojrzałam na niego jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
-Nie.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-To jaką rolę pełnisz, jeśli mogę się spytać.
-Hmm..można powiedzieć, że jestem wsparciem duchowym.-uśmiechnął się ironicznie, rozmawia ze mną, a nawet na mnie ani razu nie spojrzał. 
-Czyli jesteś dziewczyną któregoś z nich.-wskazał na grającego Maćka i Janka.
-Nie jestem dziewczyną żadnego ze skoczków.-nareszcie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, wyczytałam w jego oczach zdziwienie. 
-To kim jesteś w takim razie?
-Jestem...-tu zawiesiłam głos, nie byłam pewna czy mu powiedzieć kim tak na prawdę jestem.
-Jeśli nie chcesz to nie mów.-przerwał mi.
-Jestem..siostrą Kamila.-był bardzo zdumiony.
-Stocha?-chciał się upewnić.
-Tak.-rzekłam wypuszczając głośno powietrze. Czułam, że od Michaela bije tak pozytywna energia. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że mnie nie lubi. Laura przecież nie każdy musi cię lubić.
-Nigdy na żadnym konkursie cię nie widziałem, nawet na olimpiadzie. 
-Czyli masz wzrok dobry, bo od dwóch lat przestałam jeździć na konkursy.-dlaczego się tak przed nim otworzyłam nie wiem. Przecież mogłam skłamać, że byłam tylko po prostu mnie nie zauważył. Może dlatego, bo czułam, że jest godny zaufania. 
-A to dlaczego? Pokłóciłaś się czy raczej boisz się jak skacze.
-Nic z tych rzeczy. Miałam powody osobiste.-mówiąc to próbowałam wymusić uśmiech, ale chyba za bardzo mi się nie udało.
-Nadal je masz.-popatrzył mi prosto w oczy, ciary aż mnie przeszły ma taki przeszywający wzrok.
-Próbuje z nimi walczyć.
-Marnie ci idzie, boisz się czegoś widać to na pierwszy rzut oka.
-No to nieźle mnie prześwietliłeś.-chciałam jak najszybciej skończyć ten temat. Skoczek chyba to wyczuł, bo sam sprowadził rozmowę na inne tory.
-Zawsze jesteś taka blada jak ściana?-no interesujący temat do rozmowy wybrał, co oni się tak uczepili tak tej bladości.
-Nie, tylko w zimę.-uśmiechnął się na moją odpowiedz.
-Niby słowianka, a rumieńców na twarzy nie ma. 
-Nie każda słowianka musi mieć rumieńce na twarzy. -cały czas uśmiechał się do mnie ironicznie, no cholera o co mu chodzi. 
-Dla każdego jesteś taka oschła, czy tylko mnie traktujesz na specjalnych warunkach?-zapytał. Przecież on też jest oschły więc czemu ma pretensje do mnie. 
-Rozmawiam z tobą dokładnie tak jak ty ze mną, więc nie wiem o co ci chodzi.- tylko powiększył mu się ten ironiczny uśmieszek na twarzy. 
-Zarzucasz mi oschłość?
-Tak.-odpowiedziałam pewnie, a on pokręcił  głową z tym samym uśmieszkiem, który miał chwile temu. 
-Nie jest ci zimno?-zapytał już całkiem innym tonem niż chwile temu, miłym tonem.
-Da się wytrzymać.-odpowiedziałam, ale nadal byłam oschła. Znowu pokręcił głową, czemu on mnie tak irytował.
-Ja idę do hotelu idziesz ze mną czy masz zamiar dalej marznąć.-teraz powrócił znowu ten sam ton, którym mówił do mnie przedtem, ale co ja mam się dziwić ma być dla mnie miły skoro ja jestem niemiła? Fakt zaczynały mi już zamarzać palce u stóp. 
-Idę, idę.-powiedziałam szczerząc się, na co on nie był mi dłużny. Szerze to ma taki uśmiech, że się kolana uginają. Ewa miała racje jest kilu przystojnych skoczków. Szliśmy w całkowitej ciszy, ja miałam spuszczoną głowę, a on wręcz przeciwnie.
-Powiesz coś w końcu?-zapytał po kilu minutach milczenia.
-Nie.-natychmiast odpowiedziałam posyłając mu łobuzerski uśmiech.
-Tak? To zaraz się zrobisz rozmowna.-nie do końca zrozumiałam o co mu chodzi, ale gdy złapał mnie w pasie i niósł mnie w stronę wielkiej zaspy od razu się połapała.
-Postaw mnie na zimie! Ogłuchłeś!-darłam się na niego, ale nie miało to żadnych skutków.
-Nie chciałaś ze mną rozmawiać, to teraz masz karę.-rzekł pewny siebie. Tak też bym była pewna, jakbym była taki rozmiarów jak on, a ja mam tylko niecałe metr sześćdziesiąt. 
-No proszę postaw mnie.-spróbowałam go wziąć na litość, ale nic nie pomagało. Skoro ja mam być mokra to on niech też będzie. W jednej chwili złapałam z całej siły rękoma za jego szyje. Tylko się roześmiał i po chwil leżeliśmy w ogromnej zaspie. 
-Myślałaś, że skoczek narciarski boi się śniegu?-drwił sobie ze mnie.
-Miałam taką nadzieje.-rzekłam kipiąc ze złości. Wygramoliłam się spod niego i otrzepałam ze śniegu. Ruszyłam szybkim krokiem do hotelu, oczywiście ten dureń musiał mnie dogonić.
-Jesteś na mnie zła?-zapytał, to był już szczyt wszystkiego.
-Nie, nie jestem na ciebie zła.-oznajmiłam milutkim głosem-Jestem na ciebie wściekła, idioto!-po chwil dodałam. Chyba nie takiej reakcji się spodziewała, bo na jego twarzy malowało się zdziwienie. 
-Przepraszam.
-Odczep się ode mnie.-powiedziałam, złość we mnie narastała. Gdy weszliśmy do hotelu, a on nadal się za mną wlekł. Nagle pociągnął mnie za nadgarstek, przystanęłam. Spojrzałam na niego z furią w oczach.
-Czemu jesteś tak drętwa?-zadał pytanie. 
-Nie jestem drętwa, a zresztą dlaczego mnie oceniasz. Nie wiesz nic na mój temat , nawet jak mam na imię.-wcale nie jestem drętwa, a przynajmniej tak mi się wydaje nikt mi tego nigdy nie powiedziała.
-Michael.-wyciągnął do mnie rękę, chyba zrobiło się mu głupio.
-Laura.-odwzajemniłam uścisk dłoni. 
-To prawda, nie powinienem cię oceniać, ale zluzuj trochę jesteś młoda więcej uśmiechu i zabawy, dobrze ci zrobi.-miał stu procentową rację, nigdy nie miałam czasu na zabawę, zawszę na pierwszym miejscu stawiałam trening, może trzeba to zmienić chociaż na chwile. 
-Może i przydałoby mi się trochę zabawy, ale na pewno nie takiej jaką ty mi zafundowałeś.-na moje słowa uśmiechnął się łobuzersko. 
-Nie przesadzaj to tylko śnieg z cukru nie jesteś.-chciałam mu odpowiedzieć ''a co próbowałeś'', ale stwierdziłam, że byłoby to dziwne i mógłby sobie o mnie źle pomyśleć, jak już nie myśli o mnie źle.
-Wybaczysz mi, Laura?-chciało mi się śmiać, włożył tle trudności żeby poprawnie wypowiedzieć moje imię, przecież nie powinno wymówienie jego sprawiać im problemu.

-Powiedzmy, że tak.
-Uuuuu kamień spadł mi z serca.-powiedział teatralnie. 
-Mhm-posłałam mu sztuczny uśmiech. 
-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Jeśli wygram to będziesz ze mną świętować i chłopakami?-on mnie rozwala.
-Przecież Kamil wygra, ty jedynie możesz być drugi.
-No zobaczymy, a nawet jeśli będę drugi też będę świętować.-puścił mi oczko.
-Hmm....będę z wami świętować jeśli wygrasz inna opcja nie wchodzi.-przypomniałam sobie, że Michi jest królem trzecich miejsc więc jest duże prawdopodobieństwo, że i tym razem nie wygra chociaż jest w dobrej formie.
-No dobra, tylko trzymaj kciuki przy moim skoku to na pewno wygra.-widziałam w jego wyrazie twarzy, że ta opcja mu mniej się podoba i bardzo dobrze. 
-Oczywiście będę zaciskała najmocniej jak tylko będę mogła.-będę zaciskała kciuki żebyś tylko nie wygra, pomyślała.
-Z takim dopingiem to murowana wygrana.-pokiwałam głową 
-Ja już muszę lecieć, pa.-powiedziałam ruszając szybkim krokiem w stronę mojego pokoju. Usłyszałam jeszcze z oddali ''Cześć!''.
Michael jest nie możliwy raz nie miły, raz oschły, innym razem ciepły. Cały czas mu się zmienia humor, jak kobiecie w ciąży. Najlepsza w tym wszystkim jest jego kamienna twarz, która bardzo rzadko wyraża jakiekolwiek uczucia, intryguje mnie i to bardzo, nawet gdy jest dla mnie nie miły, nie wiem dlaczego, ale pragnę go poznać. Nie rozumiem dlaczego nie chce się z nim spotkać po konkursie w sumie to z nimi, bo powiedział że z kolegami. Wolę chyba świętować z Kamile, przecież ten konkurs jest dla niego bardzo ważny, nawet jeśli zajmie miejsce w trzeciej dziesiątce to i tak będę z niego dumna.Ten pacan  stwierdził, że jestem drętwa. Może czasem mi się zdarza, ale chyba nie jestem taka na co dzień.
Weszłam do pokoju od razu położyłam się na łóżku. Gdy zamknęłam powieki od razu pojawiał się ten łobuzerski uśmiech Michaela. Czemu nie chciał mi wyjść z głowy. Nareszcie po jakiś kilkudziesięciu minutach zasnęłam.
Po raz trzeci ze snu wyrwało mnie pukanie drzwi, ręce mi opadały. Kto tym razem śmiem mi zakłócać sen. 



___________________________
 HEJOOO! I mamy pierwszy rozdział jest bardzo krótki i  trochę się w nim dzieje. Miał być całkiem innym, już wczoraj go miałam opublikować, ale mądra ja skasowałam przez przypadek calutki rozdział i musiałam go pisać od nowa, fajnie prawda. Nie podoba mi się wcale...
Proszę was o obiektywną opinie, jeśli widzicie jakieś błędy to piszcie, a wiem że jest ich od groma. Postaram się następnym razem poprawić te błędy.
Widzieliście reklamę Maćka Kota, jak nie to obejrzyjcie link. Przez cały dzień się z tego śmiałam, ''WIEM CO DOBRE DLA KOTA''.
Buziole, pozdrawiam! <3

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 



środa, 4 lutego 2015

PROLOG

Obdarzona niezwykłym talentem lekkoatletka, siostra dwukrotnego mistrza olimpijskiego. W domu sielanka wszyscy obdarzają się miłością. Każdy pewnie sobie zdaje pytanie, co ta dziewczyna może wiedzieć o życiu, prawdziwych problemach? A jednak, nie jest u niej  tak kolorowo jakby się wydawało. Cały czas porównywana do brata, wszyscy oczekują kiedy to ona w końcu zdobędzie jakikolwiek medal. Gdziekolwiek się nie pojawi są kierowane w jej stronę komentarze typu ''To jest siostra Kamila Stocha'', w prost nienawidzi tego. Nie może zachowywać się jak normalna nastolatka w jej wieku, nie może sobie pozwolić na imprezę ze znajomymi, nie może sobie pozwolić na wypicie piwa czy innego alkoholu, bo przecież to wszystko odbije się na jej karierze, na jej obecnej dyspozycji. Nawet z chłopakami na randki się nie może umawiać, bo trener cały czas powtarza, że zawróci jej w głowie, że przez niego będzie opuszczała treningi, że nie będzie myśleć o kolejnych zawodach tylko o swoim amancie. Z bratem jej relacje są fantastyczne jest dla niej jak najlepszy przyjaciel, on nigdy nie pyta się o jej wyniki, bo dobrze wie jak ją to denerwuje. Nie to że nie interesuje się jej sukcesami, ale po prostu nie naciska na nią, wychodzi z założenia ''Jak chce to sama powie''. Laura, bo tak ma na imię owa dziewczyna, nie lubi jeździć na konkursy skoków narciarskich, powodem tego są te wszystkie ciekawskie spojrzenia kibiców. Regularnie pokazywała się na konkursach, gdy jeszcze jej brat nie odnosił większych sukcesów, a teraz to nawet Zakopanem jej nie ma. Wielokrotnie Kamil ją namawiał, ale ona była nieugięta aż do teraz. Przyczyną nagłej zmiany decyzji jest kontuzja skoczka, z którą boryka się od początku sezonu. Laura ma mu towarzyszyć przez cały Turniej Czterech Skoczni, a jeżeli będzie to potrzebne to nawet do końca sezonu. Ma duże obawy co do tych konkursów, ponieważ będzie spędzać ze skoczkami dwadzieścia cztery godziny na dobę i to nie tylko z polskimi skoczkami. Czy jej obawy są słuszne?

___________________
Witam wszystkich! A więc jest prolog, jakoś nie przypadł mi do gustu szczególnie. Można powiedzieć że jest to moja pierwsze opowiadanie. Przyjmuje z uznaniem krytykę więc jeśli Wam się coś nie podoba, to bardzo proszę napiszcie to, następnym razem postaram się to naprawić. Mam jeszcze jedną prośbę jeżeli czyta ktoś te moje wypociny, to błagam komentujcie (taki zwykły komentarz daje niesamowitego kopa do dalszego pisania, naprawdę!) Na razie nie zdradzę który ze skoczków może namieszać, bo ja tego sama nie wiem. Mam pomysł może wy napiszcie którego ze skoczków byście chcieli. Dobra, kończę bo za bardzo się rozpisałam.... Do usłyszenia, przesyłam uściski!!!


CZYTASZ -KOMENTUJ